Zakończenie roku akademickiego 2023/2024

Zakończenie roku akademickiego 2023/2024

W środę, 8 maja 2024 roku odbyły się ostatnie zajęcia Uniwersytetu Dziecięcego. Młodzi studenci z klasy 5b wraz z panią...

Konkurs „Wiosenne Kwiaty”

Konkurs „Wiosenne Kwiaty”

W poniedziałek, 6 maja 2024 roku, odbyło się podsumowanie Międzyszkolnego Konkursu Plastycznego „Wiosenne Kwiaty” zorgan...

Misja: Podatki płacimy, korzyści widzimy

Misja: Podatki płacimy, korzyści widzimy

W ramach programu Finansoaktywni, ogłoszonego przez Ministerstwo Finansów, uczniowie klasy 6c w dniu 23 kwietnia 2024 ro...

plan lekcji plan wywiadow plan imprez
Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Jak wszystkim wiadomo technologia rozwija się z dnia na dzień, a wraz z nią zagrożenia. Większość ludzi nie jest świadoma, że na ziemi istnieją wynalazki o niewyobrażalnej mocy, zdolne doprowadzić  nawet do zagłady całej planety.

Obudziłam się w dziwnym miejscu, wszędzie było biało. Leżałam w jakiejś kapsule, sąsiadującej z wieloma innymi. Niektóre były pozamykane, a inne otwarte. Wstałam. Obok mojej kapsuły widniał napis: „Mika Schmidt, wiek: dwadzieścia jeden lat, narodowość: polsko-niemiecka, urodzona: Berlin, zamieszkała: od 5 lat w Krakowie" i jeszcze wiele innych informacji.

 

- Skąd oni mają te dane i dlaczego aż tyle – pomyślałam stojąc jak osłupiała. Wyszłam z tego okropnego pomieszczenia i chciałam przypomnieć sobie, co się stało i jak się tu znalazłam. Niestety na marne, pamiętałam tylko, jak ludzie w jakichś jaskrawych kombinezonach przyglądali mi się jak jakiemuś stworzeniu z innej planety, a może to oni byli „inni”? Otrząsnęłam się z tego zamyślenia i chciałam dowiedzieć  się, gdzie jestem. Szukałam kogoś, kto mógłby wiedzieć, co się ze mną stało i jak się tu znalazłam. Natknęłam się na dziewczynę, mniej więcej w moim wieku. Włosy jej były rude jak marchewka, a na sobie miała postrzępione ubrania. Miała na imię Milena. Niestety, ona również była zagubiona oraz przestraszona i też szukała kogoś, kto mógłby wiedzieć, co się stało. Znalezienie kokpitu zajęło nam dużo czasu, ale wreszcie zobaczyłyśmy kapitana. Opowiedział nam o całej sytuacji z wybuchem. Na początku byłyśmy zdziwione, ponieważ nie słyszałyśmy ani nie widziałyśmy żadnej eksplozji. Pan Kapitan przyznał, że wybuch miał zbyt niskie częstotliwości dla ludzkiego ucha, a sama eksplozja miała miejsce w  jądrze Ziemi, więc bez specjalnych maszyn nie dało się jej wykryć. Niestety skutki są tragiczne. Dużą część planety rozerwało na kawałki, a powodem tego mogły być substancje atomowe, które dostały się i wniknęły w planetę po ostatnim wybuchu bomby atomowej w Stanach Zjednoczonych w 2181 roku, a więc możemy za to winić Koreę Północną. Państwa te przez setki lat prowadziły wojnę. Po dziewięćdziesięciu sześciu latach zło wyrządzone Amerykanom odbiło się rykoszetem, a teraz Korea rozbita na tysiące części krąży po wszechświecie. Po chwili rozmowy z kapitanem usłyszeliśmy straszny huk. Kilka sekund później statek zaczął spadać. Kazano nam wracać do kapsuł. Niestety, było to niewykonalne, ponieważ przerzuciło nas na drugą stronę statku. Przez wielkie okno widziałyśmy Ziemię, a raczej jej odłamki. Po chwili wpatrywania się w „planetę” zauważyłyśmy coś dziwnego, pewien jej fragment. Wydawał się magiczny, a zarazem przerażający. Był jakby podzielony na dwie części. Jedną w całości pokrywał las iglasty. Drzewa w nim uginały się pod ciężarem śniegu i lodu. A druga wyglądała jak łąka. Były na niej najróżniejsze kwiaty oraz zwierzęta. Żadna z nas nie mogła oderwać oczu od tego pięknego krajobrazu. Pomiędzy krainami, znajdowała się bardzo szeroka rzeka, jakby oddzielająca je. Im bliżej byliśmy, tym bardziej się nam wydawało, że wpadniemy do rzeki. Statek spokojnie się zanurzył. Na chwilę zrobiło się zupełnie ciemno. Słyszałam, jak ktoś mnie woła:

- Mika! Mika! – to była Milena.

Szybko zorientowałam się, że jeszcze jestem w wodzie. Ona była już na lądzie, ale jej głos wydawał się coraz głośniejszy. Stanęła nade mną, złapała mnie za ramię i wyciągnęła na brzeg. Podniosłam się i rozejrzałam. Stałam na łące a po drugiej stronie rzeki,  można było zobaczyć srogą zimę. Ten widok utkwił nam w pamięci. Udałyśmy się na poszukiwanie jakiegokolwiek miejsca na nocleg. Okazało się, że nieopodal była opuszczona wioska. Składała się z kilku drewnianych domków i ławek skupionych wokół ogniska w samym centrum. W wiosce kapitan rozdał resztki zapasów każdemu osobno, lecz nie mogły one starczyć nawet na trzy dni. Niedaleko widać było sad. Gdy już tam trafiłyśmy zobaczyłyśmy, że praktycznie na każdym drzewie jest jakiś owoc. Byłyśmy w siódmym niebie. Od razu zwołałyśmy załogę statku, lecz Milena nie mogła przestać myśleć o mroźnej krainie. Z rana wyruszyłyśmy zobaczyć, co kryje się za gęstymi drzewami. Przeszłyśmy zaledwie dwieście metrów i już znałyśmy odpowiedź:

- Za drzewami są drzewa! – wykrzyknęła rozczarowana Milena i powtórzyła to kilka razy. Nagle coś przebiegło nam przed oczyma. Było białe i trochę mniejsze od psa. Doszłyśmy do wniosku, że to lis. Poczułam, jak coś szpera mi w torebce. Obróciłam się i zobaczyłam malutkiego wilczka. Momentalnie zacząć nas lizać. Wybiegł na przód i czekał. Obie stwierdziłyśmy, że chce, żeby za nim biec. Robiło nam się coraz zimniej, ale nadal podążałyśmy śladem małych łapek. Ostatecznie doszłyśmy do wioski, która także była opuszczona. Tu już domy były pobudowane z cegieł, ale rozkład był identyczny. Powiedziałyśmy mu, aby zaczekał. Gdy wróciłyśmy z rzeczami, które udało nam się zdobyć, on nadal siedział w tym samym miejscu.

- Przecież on ledwo nas znał, a tak mocno nam zaufał – pomyślałam.

Milena podbiegła do niego i dała mu kawałek mięsa znalezionego w jednym z domostw. Była mile zaskoczona jego postawą.

– Mika! – Odwróciłam się. – Możemy go przygarnąć, mieszkałby z nami i dałabym mu na imię Bruno. Proszę. – Ich spojrzenia przybrały wyraz oczu zbitego psa.

- No dobrze, – powiedziałam stanowczo, ukrywając moją radość, ponieważ zawsze marzyłam o pupilu – ale pod warunkiem, – O zgrozo. Ich twarze były tak przerażone, że aż przeszły mnie ciarki. – że Bruno się zgadza. – On w odpowiedzi zawył radośnie i zrobił około dwudziestu piruetów.

Do tej pory mieszkamy razem w Krainie Mrozu. Milena i ja stałyśmy się przyjaciółkami „po grób”, a Bruno wyrósł na dostojnego wilka, ale to nam wcale nie przeszkadza. Od czterech lat żyjemy bez prądu, a mimo to jesteśmy szczęśliwi. To tylko pokazuje, jak bardzo byliśmy uzależnieni od wszelkich dóbr związanych z elektrycznością, bez których jednak, jak się okazało, można żyć.

                                                                                                                                    

                                                                                                                                                  Julia Karolak

Szkoła Podstawowa nr 10
im. Marii Konopnickiej

ul. Karpacka 3, 62-800 Kalisz
tel.: 62 501 17 27
fax: 62 501 17 61
e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

GOOGLE MAP

b literackib literackib literackib literackib literackib literacki

pamietamy pr3zaufanie
grupa wsparcia razem
pogromcy konfliktowmodul prawy caritaspcknasz filmfestiwal film

 

informacje prezent podst

pytania do dzieci

pytania do dzieci

prawo jaszka

prawo szkola demo

prawo europa

filmy plastyka

prawo wzor rozwoj

samorzad-uczniowski-white

ok-white

AIESEC New Logo mm

poczytajmy mm

Uniwersytet Kaliski

czytam sobie log

uni ekon dzieciecy

maly mistrz m

lepsza szkola top

maly medyk top

kolorowy uniwersytet top

Akademia młodego ekonomisty

Początek strony

tlo new www 2015 j3