Pewnego słonecznego dnia ślimak Bartuś, wyszedł na polankę koło stawu, by spotkać się ze swoimi przyjaciółmi zwierzątkami: króliczkiem Kubusiem, pieskiem Karolem i kotkiem Mruczkiem. Wychodząc z domu, nic nie powiedział swoim rodzicom. Tak świetnie się bawili, że nawet nie zauważyli, kiedy zaczęło robić się coraz ciemniej. Zwierzątka wróciły do swoich domów, lecz ślimaczek Bartuś był już tak zmęczony, że pomylił drogę. Gdy się zorientował, że to nie ta droga prowadzi do domu, bardzo się przestraszył. Nastała noc, księżyc mocno świecił na niebie. Przestraszony Bartuś nie wiedział co ma zrobić, wołał o pomoc, ale nikt go nie słyszał. Postanowił, że przeczeka noc w wysokiej trawie, a gdy nastanie ranek na pewno znajdzie drogę do domu. Ze zmęczenia zasnął. Przyśniła mu się wróżka Zosia.
- Ślimaczku, Twoi rodzice bardzo martwią się o Ciebie i szukają Cię. Tęsknią za Tobą. Gdy się obudzisz, droga wskaże Ci, jak dojść do domu. Pamiętaj, idź tą droga, nigdzie z niej nie zbaczaj. Nie martw się, ja Ci pomogę. A teraz śpij, Bartusiu.
Nastał ranek. Ślimaczek obudził się i nie wiedział, czy to naprawdę wszystko mu się przyśniło. Ujrzał przed sobą oznaczoną drogę.
- Muszę zaufać wróżce – powiedział do siebie Bartuś.
Czym prędzej poszedł wyznaczoną drogą. Szedł i szedł. I choć droga wydawała mu się długa i kręta nie schodził z niej. Nagle ujrzał w oddali swoją huśtawkę, domek przed którym czekali zmartwieni rodzice.
- Bartuś, Bartuś! - wołali rodzice.
- Mamusiu, Tatusiu, jestem. Już jestem, tak bardzo Was przepraszam, że Wam nic nie powiedziałem, wychodząc z domu. Tak bardzo się bałem. Już nigdy tak nie zrobię, będę o wszystkim Wam mówił. Przepraszam.
Rodzice byli szczęśliwi, że synek wrócił cały i zdrowy.
- Bartusiu, tak bardzo się o Ciebie martwiliśmy. Nie rób tak już nigdy. Jesteśmy Twoimi rodzicami, ale także i Twoimi przyjaciółmi. Tak bardzo Cię kochamy. Dobrze, że już jesteś.
- A wiesz Mamusiu - odpowiedział Bartuś - przyśniła mi się wróżka Zosia i to ona mi pomogła odnaleźć drogę do domu. Powiedziała, abym jej zaufał, a gdy się obudzę, trafię do domku. I tak właśnie było Mamusiu. Gdy się obudziłem, zobaczyłem drogę, była bardzo długa i tak bardzo, bardzo się bałem, ale wiedziałem, że muszę jej zaufać.
Po policzkach mamy płynęły łzy szczęścia.
- Tak bardzo jesteśmy jej wdzięczni, to dzięki niej szczęśliwie trafiłeś do domu.
Bartuś był bardzo głodny i zmęczony. Szybko zjadł pyszny obiad, który mama przygotowała i zasnął w swoim łóżeczku, szczęśliwy i bezpieczny.
III miejsce – p. Anna Leśniewicz, mama Antoniego Leśniewicza z kl. 1c